Serdecznie zapraszam na mój blog równoległy MOŚCICKI 1929.
Chciałem napisać w następnym (czyli tym) poście o dobrych i tanich winach z południowo-wschodniej Australii, które kupiłem w jednym ze sklepów sieci zagranicznej, zdaje się brytyjskiej.
Miałem, ale chyba nie napiszę, ze względu na ustawę z dnia 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. (tekst jednolity: Dz. U. z 2007 Nr 70 poz. 473), a zwłaszcza jej złowrogi art. 45[1] określający karę za prowadzenie reklamy lub promocji napojów alkoholowych grzywny w niebotycznej dla mnie wysokości od 10 000 do 500 000 złotych.
Żeby nie było nieporozumień. Nie jestem strachliwy, lecz gdy art. 2[1] tejże ustawy, w swoim pkt 2 określa, że promocją napojów alkoholowych jest „ publiczna degustacja napojów alkoholowych, rozdawanie rekwizytów związanych z napojami alkoholowymi, organizowanie premiowanej sprzedaży napojów alkoholowych, a także inne formy publicznego zachęcania do nabywania napojów alkoholowych” - to ja się pytam czy pisanie, że jakiś napój alkoholowy jest dobry (w sensie nawet bardzo subiektywnym), nie może być zakwalifikowane jako publiczne zachęcanie do nabywania napojów alkoholowych. No bo jeżeli coś jest dobre, to odbiorca tej wiadomości może zechcieć sprawdzić tę opinię, i wtedy sprawa się rypie. Albo na abarot – jak czytasz, że coś jest do bani, to sprawdzasz na przekór. To może zakazać transmisji zawodów Formuły 1, gdzie chłepczą szampana z ogromniastych butli ? Albo wręcz odwrotnie – zamienić transmisje te w sanktuarium walki z alkoholizmem, gdyż tam szampan ten, cholernie drogi, marnują przez głupie rozlewanie go po świadkach niecnego tego czynu.
Jak Obama wznosi toast, lub jak wino pije się przed Ołtarzami, to jest promocja czy nie jest alkoholu tego. Czy, jeżeli w TV ktoś wina kosztuje i się otrzepie, że niby fuj, to nie złamie prawa, ale jeżeli ma na twarzy błogość niejaką, to wtedy grzywna 10 000 minimum ?
To się nie czyni prawa po to, aby można z niego robić pośmiewisko. To się układa ustawy, które uczą poszanowania dla Prawa (nie mówię o Sprawiedliwości, bo to już nie te rejony abstrakcji).
To ja staję się pośmiewiskowym hipokrytą. Te piwa, które opisywałem, to one są okropne w smaku i zapachu. Ja je piję w ramach pokuty. O tych winach z SE Australii też się wyrażam, że one wstrętne są, wykrzywiają gębę, żołądek trują. Po prostu powinny być wycofane z handlu, jak każdy inny napój alkohol zawierający.
Tak – to jest dobry pomysł, sprawdzony u Naszego Super Sojusznika przez 12 lat. I to się nazywało prohibicja, czy coś koło tego. No bo wtedy to było konsekwentnie – alkohol to twój wróg (Al Capone widocznie inaczej to rozumiał).
A nie jak teraz u nas – akcyzę się bierze, żeby deficyt zmniejszyć, ochłap się daje na leczenie tych, co akcyzę płacą w części największej, i tak w koło Macieju.
Jakby nie te prezbiteriańskie poczucie przyzwoitości – pod dywan, ale głęboko – to by można i marychę opodatkować. Co za różnica ? Denaturat czy zioło ? Berbelucha, siara czy hera ? Po prostu kwestia smaku i poprawności politycznej.
A może zabronić piłki kopanej, bo kryminogenna ? No nie ! Żartowałem.